Ona się na nim nie mści. Ona rozumie, że on nie potrafi być z nikim blisko, że nie potrafi sobie wyobrazić jak to strasznie boli, kiedy jest się odtrąconym. Jack nie rozumie, że nie może się od kogoś odciąć (przespać się z kimś innym i brutalnie -bo beznamiętnie o tym poinformować). On uważa, że miłość nie istnieje, że istnieje tylko uplątanie emocjonalne, na które on nie ma ochoty. I trzeba tylko zrobić tak, żeby i ona nie miała ochoty. Trzeba zrobić tak żeby go znienawidziła.

Claire doprowadziłą się do ruiny, żeby pokazać, żeby mu udowodnić, że to ma znaczenie - to co ona robi ma dla niego znaczenie, bo koniec końców Jack zamienia się z zombie. Absolutnie nie wytrzymuje tego, że ktoś kogo kocha próbuje się wyniszczyć. I dzięki temu w końcu rozumie, że mu na niej zależy. To było o tyle ryzykowne, że gdyby rzeczywiście mu nie zależało, wtedy zrujnowałaby się bez powodu. Tylko, że dla niej życie bez niego i tak nie miało sensu.

Pamiętasz jedną z końcowych scen, kiedy ona czyta jego notatnik i mówi mu, że przykro jej, że musiał przez to wszystko przechodzić sam? Ona gdzieś między słowami połapała się, że on jest kaleki emocjonalnie. Że gdzieś tam po drodze ktoś go nauczył (matka, ojciec, pies sąsiada, trudno powiedzieć, w każdym razie to całkiem sprytne, że odpuścili sobie tłumaczenie powodu, dla którego stał się kaleką), że nie ma najmniejszego znaczenia dla innych, co on, Jack, robi. Że może się podpalić albo skoczyć z mostu i nikt nie będzie tego rozpamiętywał dłużej niż 3 sekundy. Więc Jack postanowił tak samo traktować innych. Zachowanie innych też miało nie robić na nim wrażenia. Aż pojawiła się Claire.

Miałam takie same odczucia oglądając ten film. Po tytule spodziewałam się innego obrazu miłości. Tutaj przez większość filmu widać jednostronne uczucie, potem możliwe, że można mówić o obustronnej miłości, ale i tak to nie jest dla mnie inspirujące w jakikolwiek sposób. Pokazuje chyba tylko, że niegrzeczni chłopcy kręcą pozornie grzeczne dziewczynki :P

Trzy lata temu pisałem tą recenzję i dalej podtrzymuję słowa. No film miażdży w niektórych scenach ale nadal nie kupuję tej historii. ;) Po prostu reżyser pojechał po bandzie. Zraniona dziewczyna, słaba psychicznie, po zerwaniu czy raczej po zrozumieniu że była zabawką dla seksu i tak by albo z nim zerwała kontakt, albo by dalej za nim łaziła (no już kupmy to że tak bardzo się zakochała) ale na pewno by się nie pieprzyła z przypadkowymi ludzmi na ulicy. No ale jak inaczej reżyser udowodniłby nam, że ona robiła to tylko gdy Jack patrzył a on ją zawsze śledził.

On za to był mocniejszy psychicznie niby. Więc czemu się od niej nie odciął? Przecież z niego taki bad boy był że co tydzień spał z inną. Nagle przestał?